„Na początku 2016 r. ważyłam 72 kg. Zaczęłam od lekkich ćwiczeń, truchtów i ograniczenia słodyczy. Efekty były widoczne naprawdę szybko. W sierpniu 2016 r. waga wskazała 52 kg. Problem w tym, że mi było mało. Na początku 2017 r. było już 42 kg. Wafle ryżowe zamiast chleba, ziemniaki – ble, ale najgorszy wróg to TŁUSZCZ – zero smażenia, sałatka bez sosu, orzechy też nie…
Pojawił się nacisk bliskich, abym zaczęła jeść. No i zaczęłam… bardzo dużo. W pewnym momencie nie umiałam się powstrzymać. Jadłam bez umiaru i po kryjomu. Pojawił się w mojej głowie pomysł: „to tylko raz, żebym poczuła się lepiej”…. Zaczęłam wymiotować za każdym razem, kiedy się przejadłam (czyli codziennie). Wtedy wydawało mi się, że jeżeli znów schudnę to wszystko się zmieni i będę umiała powstrzymać się przed jedzeniem. Ale tak nie było.
Po wielu tygodniach męczarni zgłosiłam się do Magdy.
Pracę z Magdą zaczęłyśmy się od nauki jedzenia zgodnie z moimi preferencjami (a nie głupimi zasadami z poprzednich diet). Potem uczyłam się dostrzegać swoje potrzeby, odzyskiwałam kontrolę nad impulsami i podejmowałam świadome wybory. W ciągu 3 miesięcy całkowicie wyeliminowałyśmy wymioty i zmniejszyłyśmy częstotliwość napadów o 70%.
Nie żałuję tej historii, bo wiem czego miała mnie ona nauczyć. Jedyne czego mogłabym żałować to tego, że nie zgłosiłam się do Magdy wcześniej”.